W krzywym zwierciadle #wkz002

  1. Kardynał Nycz o lekcjach religii w szkołach. Wyznacza tygodniowe minimum.

Wyobraźcie sobie, Polska ma tyle problemów na głowie – inflacja, polityka, dziury w drogach – a co my mamy? Debatę o… lekcjach religii w szkołach! Bo przecież to najważniejsze. Ale to nie koniec – wchodzi na scenę kardynał Kazimierz Nycz, metropolita warszawski, jak jakiś superbohater w sutannie, z misją uratowania nas od braku katechezy.

No i co mówi Nycz? Mówi, że jedna lekcja religii w tygodniu to absolutne minimum! Minimum! Jakby to była dawka witaminy D albo coś. I najlepiej, żeby była obowiązkowa. Ale czekajcie, bo to nie wszystko. Ta lekcja ma być na początku albo na końcu dnia, żeby ci, co nie chcą na nią iść, mogli sobie po prostu dłużej pospać albo szybciej wrócić do domu. Wiecie, jak na takim szkolnym afterparty.

Więc co się dzieje? Na jednej stronie mamy ludzi, którzy myślą, że to super, bo zawsze można pooglądać jakieś święte obrazki przed matematyką. A po drugiej stronie mamy tych, którzy myślą: "Serio, teraz będziemy się kłócić o to, kiedy oglądać Biblię, a nie jak przeżyć do pierwszego?"

Czy tylko ja mam wrażenie, że jeśli chodzi o religię w szkołach, to jesteśmy jak w tym jednym odcinku telenoweli, który zawsze się powtarza, ale nikt nie wie, dlaczego?

  1. Krzysztof Bosak dalej się upiera że policja tuszuje statystyki o liczbie ofiar powodzi.

Wyobraźcie sobie – Krzysztof Bosak znowu w akcji. Tym razem mówi, że policja ukrywa liczbę ofiar powodzi. No bo przecież, co innego robić w czasie kryzysu, jak nie tuszować wszystko, co się da, nie? Bosak twierdzi, że funkcjonariusze dostali nakaz, żeby ofiary powodzi wrzucać do rubryki „wypadki komunikacyjne”. Bo to niby logiczne – jak cię rzeka zabierze razem z samochodem, to musiałeś złamać przepisy drogowe.

Policja jednak odpowiada: „Eee… Panie Krzysztofie, chyba coś się panu pomyliło”. Na Dolnym Śląsku sprawdzają, przeglądają statystyki i mówią: „Od 13 do 22 września żadnych wypadków śmiertelnych na drogach u nas nie było. Więc o co chodzi?”. Ale Bosak dalej trzyma się swojego – „To spisek, mówię wam!”. Jakbyśmy żyli w jakiejś kryminalnej zagadce, gdzie każdy policjant jest tajnym agentem, a ofiary powodzi po prostu… znikają.

I teraz pytanie: czy Bosak w końcu przyzna, że może trochę przesadził? Czy jednak będzie dalej jak ten gość na imprezie, który upiera się, że w rogu pokoju stoi duch, choć wszyscy widzą, że to tylko płaszcz?

  1. Ministra Katarzyna Pełczyńska bierze się najem krótkoterminowy mieszkań.

Wyobraźcie sobie – minister Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz bierze się za kolejny gorący temat. Tym razem chodzi o… najem krótkoterminowy mieszkań. I tak, dobrze zgadliście, jest to kolejny punkt zapalny w naszym kraju. Pani Katarzyna, znana już ze swojego sprzeciwu wobec kredytów 0%, teraz postanowiła przyjrzeć się temu, jak kilka osób robi fortunę na wynajmowaniu mieszkań na kilka dni, podczas gdy młodzi nie mogą się wyprowadzić od rodziców.

W swoim filmie zaczyna od tego, że Polska to teraz „lider” w Europie, jeśli chodzi o wysokie ceny wynajmu mieszkań. „Młodzi ludzie nie mogą sobie pozwolić na własne mieszkania, bo zamiast lokali do życia, coraz częściej powstają… hotele.” I tutaj pada konkret – w Warszawie, na każde 100 nowych mieszkań, aż 20 idzie na wynajem krótkoterminowy. To znaczy, że mniej mieszkań jest dostępnych na wynajem długoterminowy, co z kolei winduje ceny.

Ale pani Katarzyna ma na to plan – i to nie byle jaki. „Zróbmy rejestr lokali na Airbnb! Wyciągnijmy te mieszkania z szarej strefy!” Bo jak na razie – jak mówi – system podatkowy wręcz zachęca do tego, żeby zarabiać na najmie krótkoterminowym, zamiast zniechęcać.

I na koniec hit: „Mieszkania nie są do robienia szybkiej kasy, są do życia!” – kończy swój wywód pani minister, jakby chciała przypomnieć nam wszystkim, po co w ogóle mamy domy. Bo przecież nie po to, żeby zarabiać, prawda?

4.

Generał Wiesław Kukuła, Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, podczas inauguracji roku akademickiego na Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu, wyraził stanowisko, które wzbudziło szerokie zainteresowanie. W swoim przemówieniu podkreślił, że to właśnie nasze pokolenie może stanąć z bronią w ręku, by bronić kraju. Zaznaczył również, że nie zamierza przegrać ewentualnego konfliktu, a kluczem do zwycięstwa jest zbudowanie Sił Zbrojnych przygotowanych na takie wyzwania. Jego słowa odbiły się szerokim echem, wywołując różnorodne interpretacje.

Na te słowa zareagował także Minister Obrony Narodowej, Władysław Kosiniak-Kamysz. Jego zdaniem wypowiedź generała mogła zostać wyrwana z kontekstu. Wskazał, że padła ona w specyficznym momencie, jakim jest rozpoczęcie roku akademickiego, i była skierowana do młodych podchorążych, którzy dopiero rozpoczynają swoją służbę. Zdaniem ministra, Kukuła chciał przede wszystkim podkreślić konieczność gotowości armii do obrony ojczyzny, co jest jej fundamentalnym zadaniem.

Kosiniak-Kamysz zaznaczył również, że słowa generała można odczytać jako formę motywacji dla młodych żołnierzy. Wstępując do wojska, oczekują oni nie tylko profesjonalnego przygotowania, ale również odpowiedniego zastrzyku patriotyzmu i silnej woli obrony ojczyzny. Takie przesłanie, według ministra, mogło przyświecać generałowi Kukułe w jego wypowiedzi.

  1. Sienkiewicz grilluje Niemcy jadąc po Szwabach od góry do dołu.

Wyobraźcie sobie posiedzenie Parlamentu Europejskiego – wielka, poważna sala, a Bartłomiej Sienkiewicz nagle wchodzi jak na scenę i zaczyna roastować Niemcy. Mówi coś w stylu: "Ej, co wy robicie z tą granicą? Zamiast pilnować, żeby nikt wam nie wbił do środka, zamykacie się przed sąsiadami jakbym ja zamykał drzwi, bo pies wchodzi mi do pokoju."

I dalej, totalnie na luzie, Sienkiewicz jedzie po nich: „Wy naprawdę myślicie, że jeśli coś jest dobre dla Niemiec, to automatycznie spoko dla całej Europy? To już nie te czasy! Mamy inne zasady gry, a wy tu ciągle jakbyście grali sami w siebie.” A potem dorzuca coś w stylu: „Nie wiem, czy zauważyliście, ale od uzależnienia się od rosyjskiego gazu po chińskie samochody, to wam te decyzje jakoś nie wychodzą. Ale hej, próbujcie dalej!”

I najlepsze – w końcu rzuca pytanie, które pewnie rozbawiło pół Parlamentu: „Ej, tak serio… kto ukradł Niemcy Europie?!" Cóż, gdyby to był stand-up, to pewnie dostałby brawa.

Leave a Reply

Skip to toolbar